Wstęp ten ma na celu uświadomienie wszystkim ogrom pracy, a jednocześnie trudności jakie napotkał Józef Jawień w swej pracy mającej na celu udokumentowanie historii Rodu Jawieniów.

Nie jesteśmy rodem o starożytnych tradycjach jak niektóre rody szlacheckie i arystokratyczne, gdzie prowadzenie ksiąg rodu było praktycznie obowiązkowe. W naszym przypadku jedyne dokumenty, które mogą świadczyć o historii Rodu Jawieniów, to księgi parafialne.


"...W Kościele Katolickim obowiązek wpisywania nowo urodzonych do "liber baptisatorum" zaistniał dopiero od roku 1563. W tym to roku dnia 11 listopada na 24 sesji Soboru Trydenckiego nałożono na proboszczów obowiązek prowadzenia księgi chrztów. Proboszcz w osobnej księdze chrztów miał wpisać: datę chrztu, imię dziecka, imiona i nazwiska obojga rodziców, ojców chrzestnych i szafarza chrztu. Podobneż zalecenia w ramach dekretu "Tametsi..." wprowadzono odnośnie udzielania ślubów kościelnych, "... aby każdy proboszcz prowadził księgę, do której winien wpisywać imiona małżonków, świadków ślubu oraz dzień, miesiąc, rok i miejsce zawarcia związku małżeńskiego". Obowiązek prowadzenia ksiąg zmarłych "liber mortuorum" zaprowadzono dopiero 100 lat później."

"Proboszczowie chełmscy - zakonnicy - bożogrobcy polecenie to musieli otrzymać od swej zwierzchności zakonnej z Miechowa, a wiec już pośrednio."

"Ślady prowadzenia tych ksiąg, luźne zmurszale karty znalazłem w archiwum parafialnym przy kościele w Chełmie k/Bochni, ale dopiero od roku 1695, były wprowadzone zapewne i wcześniej, ale zaginęły w zawierusze dziejów, a zwłaszcza w czasie najazdu Szwedów na Polskę (1655-1658), o czy notują późniejsze kroniki z początków XVIII wieku, ze ówczesny proboszcz ukrywał się przed Szwedami gdzieś w rozwaliskach cmentarza, a ludność uciekała w góry."

"Po pierwszym rozbiorze Polski (1772) cały region nadrabski znalazł się pod zaborem austriackim. Austriacy, w stosunku do Polski przedrozbiorowej, mieli u siebie dobrze zorganizowana administrację państwową, ich urzędy cywilne znały dobrze ilość obywateli poszczególnych wiosek i "Bezirk'ów" czyli powiatów całego cesarstwa. Zaborcy nie podobało się bezhołowie, bałagan w tych sprawach, jakie zastał w zagarniętym obszarze kraju, gdzie tylko bezpośredni właściciele dóbr, względnie tylko ich administratorzy czy dzierżawcy prywatnie, na użytek własny, w przybliżeniu tylko wiedzieli, ile mniej więcej maja w danej wiosce "dusz" we swym władaniu, zwłaszcza tych "dusz", które były zdolne do odrabiania pańszczyzny."

"Administracja austriacka chciała wiedzieć dokładnie ile, w związku z zaborem przybyło jej ludzi, jaki jej stan posiadania, ile jest domów w każdej najmniejszej nawet wiosce. W związku z tym powołano do tych spraw tak zwana "Woyskowa Konskrypcye", która poprzez swoich "officyalistów przybijała na ścianie u drzwi wejściowych każdego domu tabliczkę z już stałym, urzędowym numerem. Oczywiście taki wojskowy oficjalista, a wiec urzędnik państwowy, przybijał tabliczkę z numerem domu "1" na ścianie dworu, folwarku czy plebani. Odtąd powoływano się zawsze (i do dziś) w urzędowych pismach nie tylko na nazwisko, imię, ale również i numer domu."


Jak widać w miarę dokładnie można prześledzić historię ostatnich 250 lat i taką historię możemy dzięki Józefowi poznać.

wróć